Pogoda dała radę - i nie chodzi o słoneczne pejzaże, ale o atmosferyczny klimat samej Ślęży
( = "ślągwy", jak wiecie - 718 m n.p.m.), której nie zmącił deszcz,
mgły i spacer w chmurach wśród świeżo wymytych barw drzew i magię towarzystwa,
z którym się człowiek znajdzie na szlaku...
Meeega, mówię Wam!
Świetna i bardzo zdyscyplinowana (z drobnym wyjątkiem) grupa zapaleńców
ruszyła dziś na szlaki Ślęży spod Przełęczy Tąpadła,
gdzie zawiózł nas niezawodny Pan Marek naszym nowym busem.
Po krótkiej marszrucie przyszło się rozstać
i zgodnie ze wskazaniami kondycyjnymi pana Radka podzielić na dwie grupy
- wyczynową i "spacerową" :) czyli tych,
którzy mieli ambicję zmierzyć się ze szlakiem niebieskim i żółtym.
Fotorelacja tworzona przez Annę Szwarc, Michała Przewdziękowskiego i Igora Szponara
opowiada o szczęśliwych ludziach na żółtym szlaku
odgrodzonych od świata codziennych zmartwień przez wszechobecną mgłę/chmurę/magię.
W tym albumie dobrze widać, komu było śpieszno,
a kto rozkoszował się wędrówką w upragnionym towarzystwie.
Nie wszyscy wierzyli, że dotrą, ale wśród rozmów i sapania, "pytań: ile jeszcze?" :)
i łapania obrazów i atmosfery lasu w chmurach grupa osiągnęła cel:
jeszcze bardziej zamglony szczyt Ślęży.
Zdeterminowana grupa wzięła szturmem Schronisko Górne,
a gdy biesiadowała, dołączyła do nas bohaterska drużyna ze szlaku niebieskiego -
dużo trudniejszego (aż trudno uwierzyć) i wymagającego.
Wszystko pozamykane - wieża widokowa (uszkodzona), kościółek (bo to nie niedziela),
ale focie zrobione, obecność na Świętej Górze Słowian udokumentowana.
Zejście wspólne żółtym szlakiem okazało się
jeszcze trudniejszym zadaniem niż wejście jakimkolwiek:
mokre liście, kamienie, korzenie nie pozwalały na chwilę nieuwagi,
ale i tak niejeden zaliczył upadek.
No, ale wśród dżentelmenów.. nikomu nic nie mogło się stać...
I każdy, ale to każdy twierdził, że woli wchodzić na szczyt, niż z niego schodzić...
Zapamiętajcie tę lekcję.. bardzo życiowa jest...
Jeszcze ostre podejście pod Wieżycę,
jeszcze tylko jeszcze ostrzejsze zejście do Schroniska Dolnego -
i owszem mnóstwo romantycznych ujęć drzew i atmosfery tego lasu,
która tak uwalniała dusze, że śmiech dało się słyszeć nieskrępowany....
Maaagia..
I drogi Pan Marek, który podjechał na szlak,
żeby nas zgarnąć na czas.. Udało się..
Nie udało się natomiast wpaść do Sobótki, odwiedzić rynku,
makiety czy sklepów z pamiątkami (na które niektórzy tak bardzo liczyli)
i mimo, że Pan Marek zrobił rundę honorową wokół rynku obiecaliśmy sobie,
że na wiosnę wracamy i znajdzie się czas na wszystkie atrakcje -
na szlaku i w miasteczku.
Czyli byle do wiosny.. bo listopad za pasem...
odłożyć trzeba wędrówkowe plany...
A jak wyglądała wyprawa oczami grupy ze szlaku niebieskiego??
O tym w osobnym albumie autorstwa Natalii Gołąb... poniżej.
I ja tam byłem, na szlaku bawiłem,
a co zobaczyłem, to w sercu spakowane...
A co usłyszałem, to magia tej góry...
Admin coś o niej wie... ;)
-
Wycieczka klasy ósmej do Lutomierza i Owiesnanast. »